niedziela, 3 lutego 2013

Ze starego pamiętnika...

Przeglądając swój pamiętnik z czasów szkolnych znalazłam kartkę z wierszem. Napisałam go razem z koleżanką, Olą M., na jednej z lekcji języka polskiego w liceum. Pamiętam, że pisałyśmy go naprzemiennie po kilka wersów, a za oknem, w pełnym słońcu, błyszczały rury od stelaży remontowych.

"Oda do metalowej rury"
Gdy siedzę to widzę 
metalowe rury
tym kształtem i błyskiem 
są bliżej mnie.
Przez zduszone powietrze ciągnie się chmura
a wokół tańczy natura i rura.
To rura jest gładka i siwa jak mur
razem zlewają się w wielki kurz.
To rura z rurą ciągle rozmawiają
i rura z rurą się zabawiają.
I nie przeszkadza im ich brzydota
ale ujawnia się ich prostota.
Ich szarość, burość to ich potęga
gdy się zawalą to ludzka męka.

Rura z rurą się kochają,
o miłości rozmawiają.
Jedna brzydka, druga ładna
Jedna gruba, druga zgrabna.
To ona porusza się w górę i w dół
przy czym pęcznieją jak ogrom burz.

Rura rurze się spowiada
o głupotach opowiada.
Rura z rurą piją w barze,
podtrzymują korytarze.
Szare bure i ponure
one opisują rure.

Słońce świeci, rura mięknie
przyśpiewując przy tym pięknie:
"Jestem zgrabna i powabna".
:)